IV Sprawozdanie z Synodu Parafialnego
Czwarta seria spotkań synodalnych dotyczyła treści rozdziału pod tytułem „Kościół synodalny” z dokumentu „Współobywatele i Domownicy Boga”. Poniższe sprawozdanie obejmuje dwa spotkania Rady Synodalnej oraz jedno spotkanie ogólnoparafialne (na którym prace przebiegały w pięciu grupach).
Przemyślenia uczestników spotkań na podstawie rozdziału z czytanego dokumentu
Współcześnie, aby dotrzeć do kogoś z Ewangelią najlepiej zacząć od nawiązania z nim więzi, poznania go (docieranie do serc poprzez mowy kierowane do tłumów lub rozpoczynanie rozmowy od uproszczonych stwierdzeń dotyczących Boga lub moralności coraz rzadziej jest dobrze odbierane). A więc: „najpierw relacja, potem ewangelizacja” (ujmując to głębiej tworzenie relacji przez osoby wierzące to zanurzanie rzeczywistości w Bożej miłości, to już ewangelizowanie). Zgodnie z tym hasłem możemy docierać do ludzkich serc najpierw przez wspólną pracę, jakieś dobre dzieła. Poprzez próbę docenienia talentów danej osoby i zaangażowanie jej w jakimś dobrym dziele możemy pokazać pozytywny obraz Kościoła, a przez to pomóc tej osobie otworzyć się na relację z Bogiem. Czasem jest właśnie tak, że problemem nie jest relacja z Bogiem, bo na nią ludzie są otwarci, ale właśnie relacja z Kościołem. Dlatego robienie razem czegoś konkretnego, na przykład odmalowanie sali mającej służyć wszystkim, może pomóc odbudowywać wspólnotę. Wiele dobra zdarza się też przy jednodniowych akcjach, tak było np. przy festynie parafialnym.
W rozwijaniu działalności parafii nie o to chodzi, by niewielkie grono zaangażowanych zaciskało zęby żeby wytrwać. Raczej trzeba bazować na tym, że zdrowe życie sakramentalne powinno prowadzić coraz więcej osób do „wychodzenia na zewnątrz”, to znaczy otwartości na różne inicjatywy dla dobra ogółu po prostu z potrzeby serca. Sakramenty i wydarzenia takie jak Kursy Nowego Życia powinny prowadzić do sytuacji, w której chętni do wzięcia udziału w różnych działalnościach parafialnych wprost sami się znajdują. Dlatego tak ważne jest poważne i głębokie przygotowanie do sakramentów, formacja do nich winna zawierać element uświadamiania świeckich kim są w Kościele. To praca nad zmianą myślenia. Synodalność to coś, co bywa różnie i jest często źle rozumiane, dlatego czasem budzi lęk. Zmiana myślenia świeckich z „proboszcz wie najlepiej, więc ja będę siedzieć cicho”, na: „mam swoje miejsce i odpowiedzialność w Kościele; nie jest tak, że proboszcz będzie sam we wszystkim najlepszy i dlatego warto bym podzielił się/podzieliła się swoimi talentami” to długa droga. Trudno jest też oduczyć się postawy: „weźmy się i zróbcie”, czyli opowiadania o swoich marzonkach i życzeniach przy jednoczesnym nie braniu za nic odpowiedzialności. Trzeba także przygotować się na sytuacje trudne, na konflikty (bycie wspólnotą to nie jest tylko przyjemność). Na jednym ze spotkań zadano wprost pytanie: jak budować synodalność w sytuacji braku jedności? Jedność to coś więcej niż jednolitość, jedność nie wymaga jednorodności, ale zdolności do wzajemnego wysłuchania się i wspólnego rozeznawania ku czemu wzywa nas Bóg dzisiaj. Dlatego potrzeba nam też rozmów o naszej wierze. Trzeba uczciwie zadać sobie pytanie: po co ja do tej parafii przyszedłem / przyszłam? W naszym współtworzeniu synodalnej parafii trzeba z jednej strony postawić na konkrety – pytać siebie nawzajem o konkretne zaangażowania, np. w posługę charytatywną, a z drugiej strony nie zapomnieć o formacji prowadzącej ku gotowości do wzięcia współodpowiedzialności.
Trzeba zwrócić uwagę, że często cechuje nas lęk przed wzięciem odpowiedzialności, przed odpowiedzialnością jako taką. Dlatego zachęcając do niej warto podchodzić do ludzi pojedynczo, relacyjnie. Należy towarzyszyć tym, którzy decydują się na próbę podjęcia nowej odpowiedzialności, bo nawet rzeczy, które wydają się drobne (dyżur w kawiarence), mogą dla wielu być trudne. Trzeba też myśleć trochę biznesowo, wyszukiwać liderów, którzy będą umieli określać potrzeby i szukać rozwiązań problemów (np. umieć określić co potrzeba do dobrego funkcjonowania kawiarenki, by wiedzieć o co ludzi prosić, do czego zachęcać). Z jednej strony trzeba pozwolić, by ludzie podejmowali różne działania spontanicznie, jednak warto, by ktoś odpowiedzialny miał plan na wypadek, gdyby liczenie na spontaniczne zaangażowania nie wystarczało. Najprościej to opisywać właśnie na przykładzie kawiarenki parafialnej. Byłoby wspaniale jakby parafianie spontanicznie przynosili tam ciasta i zapraszali znajomych na pogaduchy. Jednak dobrze, by był ktoś, kto w razie braku spontanicznych działań poprosi znajomych o przyniesienie ciasta i sam zaprosi innych na spotkanie w kawiarence. Pewnych rzeczy musimy się nauczyć, pewne zwyczaje wypracować. Potrzeba nam liderów, ale ci liderzy nie zawsze muszą być na pierwszej linii, głośni i wszystkim rządzący, raczej chodzi o osoby umiejące być z tyłu i koordynować działania. Nasza kawiarenka parafialna jest tu swego rodzaju testem, bo ostatecznie chcemy, by działała samoobsługowo, by wszyscy wchodzący czuli się odpowiedzialni, a z drugiej strony, by była osoba dyżurna, która w razie czego pomoże, pokaże jak wyczyścić ekspres do kawy itp.
Rozeznając podczas spotkania Rady Synodalnej pytanie, jakie powinniśmy postawić na spotkaniu ogólnoparafialnym, postępowaliśmy zgodnie z zasadami „rozmowy w Duchu Świętym” (przyjętej jako metoda prowadzenia prac synodalnych). Na początku spotkania padały bardzo zróżnicowane intuicje, wydawało się, że mamy tak różne pomysły, iż nie da się z tego wyciągnąć niczego, co by nas łączyło i trzeba będzie coś wybrać niemal na zasadzie losowania. Jednak w drugiej turze, kiedy dzielimy się tym, co nas poruszyło w wypowiedziach innych, dwie intuicje wyszły na plan pierwszy (ja to zobaczyłam dopiero czytając notatki), a w trzeciej turze rozmów pojawił się jeden pomysł, który przyjęliśmy wszyscy (co ciekawe nie padł on na początku, ale jakby „przyszedł do nas” w trakcie prowadzenia rozmów). Piszę o tym, bo jest to obraz tego, o co w praktyce chodzi w tej całej „synodalności”. Jesteśmy bardzo zróżnicowani pod względem duchowości, poglądów, myślenia o tym, co jest w tej chwili zagrożeniem dla Kościoła, a co nim nie jest i tak dalej. Jednakże budujemy jedność starając się dostrzec ten delikatny powiew Ducha, który nam podpowiada, w którą stronę mamy iść bez rozwikływania kto w czym ma lub nie ma racji. Wtedy idziemy razem pomimo zróżnicowania jakie jest między nami. Dano nam tego doświadczyć w praktyce. Duch Święty pokazał nam, że na naszych synodalnych spotkaniach najmniej mówiliśmy o działalności charytatywnej. W tym jak z różnorodności i niezdecydowania zrodziła się wartościowa myśl był znak Ducha Świętego i dlatego postanowiliśmy zadać na spotkaniu ogólnoparafialnym następujące pytania: Jak (jako parafia/parafianie) możemy pomóc potrzebującym? Jakie widzimy potrzeby u otaczających nas ludzi? Czy jest coś, co ja mógłbym/mogłabym zrobić dla innych?
Wnioski ze spotkania ogólnoparafialnego
Uczestnicy spotkania zwrócili uwagę na zróżnicowanie potrzeb ludzkich: mamy potrzeby materialne, psychiczne i duchowe. Nie ma małych potrzeb, wszystkie są ważne. Czasem tym, do czego wzywa nas Bóg, jest podwiezienie gdzieś kogoś, pomoc w sprzątaniu, zakupach, albo po prostu zwykła rozmowa. By zobaczyć, co czynić, konieczna jest otwartość i uważność. Czy mamy wrażliwość na potrzeby innych? Czy mamy chrześcijański odruch pomagania? A prawdą jest też, że każdy z nas jest potrzebującym i wyzwaniem jest dla nas także proszenie o pomoc. Jesteśmy nauczeni, że wszystko musimy osiągać samemu, wstydzimy się słabości. Prośba o pomoc jest trudna, bo wymaga zaufania. Nie ufamy sobie nawzajem, bo się nie znamy. Trzeba postawić sobie pytanie jak nauczyć się sobie ufać w tak dużej społeczności jaką jest parafia. Tu muszą być i są potrzeby. Co zrobić, by nie bać się samemu prosić o pomoc i by inni nie bali się mnie/nas? Parafia mogłaby być przestrzenią zaufania, w której potrzebujący mogą spotkać chętnych, by pomagać. I to bez konieczności tworzenia nierównych relacji, w których jedna osoba czuje się lepiej (bo to ona pomaga), a druga gorzej (bo potrzebuje pomocy). Przecież w różnych aspektach życia każdy z nas jest potrzebujący i każdy może coś dać – trzeba nam nauczyć się dzielenia miłością. Mimo przemian społecznych wciąż łatwiej o ludzkie zaufanie w Kościele, a zwłaszcza w obecności miejscowego księdza, niż w otaczającym nas świecie. Wielką wartość ma więc rozeznanie sytuacji jakie zyskują nasi prezbiterzy w czasie kolędy. Mimo faktu, że to nie księża winni organizować pomoc (widzimy to jako zadanie świeckich) należy jak najpełniej wykorzystać „rolę parafii jako zaufanego miejsca”.
Podstawowym problemem jest anonimowość osób spotykających się w kościele, brak kontaktów osobistych. Nie dotyczy to wszystkich, bo przy parafii działają różne grupy i wspólnoty. Jednak trzeba zwrócić uwagę, aby osoby w nie zaangażowane nie skupiały się na budowaniu relacji wyłącznie w swojej grupie. Jeśli grupa jest nazbyt hermetyczna, to może wręcz powodować, że panujące w niej relacje będą niezdrowe. Stąd wskazówka byśmy otwierali się na wzajemne relacje (choćby przez wejście do parafialnej kawiarenki z otwartością, by porozmawiać z kimś, z kim do tej pory nie rozmawiałem/rozmawiałam – oczywiście bez założenia, że musimy mieć we wszystkim to samo zdanie, wystarczy że będziemy życzliwi). Relacje prowadzą do otwartości, a to do możliwości udzielenia sobie wzajemnej pomocy. Trzeba nie tylko wiedzieć, że ktoś potrzebuje pomocy, ale też wiedzieć jakiej pomocy potrzebuje. Pomoc to nie tylko zbieranie pieniędzy lub jedzenia. Czasem tylko osoby mniej lub bardziej bliskie komuś potrzebującemu (rodzina, przyjaciele, sąsiedzi) są w stanie udzielić pomocy, bo nie każdemu osoba potrzebująca zwierzy się ze swojego problemu. To pokazuje ważność postaw jakie przyjmujemy na co dzień.
W kilku grupach powtórzyło się stwierdzenie, że najtrudniej ofiarować czas. „Czas to miłość i najtrudniej go ofiarować”. Stąd też wynika problem z systematycznym zaangażowaniem, z podjęciem odpowiedzialności zamiast przystąpienia do jednorazowej akcji. Oczywiście powyższe słowa nie przekreślają wartości takiej „akcyjnej” pomocy, nie każdy ma możliwości, by podjąć się stałego zaangażowania, a tego typu akcje jak zbiórki tytek na święta też łączą ludzi. Miłość „nie stwarza warunków wstępnych”, ale wychodzi ku innym. Pomoc może wymagać poświęcenia. Na spotkaniach w grupach zwrócono uwagę na budzenie świadomości parafian. Ważne jest świadectwo osób zajmujących się pomaganiem innym (jakby „pokazanie korzyści z udzielanej pomocy”), ważne jest dawanie przykładu. Zwrócono też uwagę na kwestie duchowego zaangażowania. Aby wzajemna pomoc nie stawała się jakimś aktywizmem potrzebna jest modlitwa (za osoby potrzebujące, za pomagających, za nas wszystkich) oraz świadomość, że nikt z nas nie jest zbawicielem świata (a więc, że nie damy rady pomóc wszystkim, którym pomóc byśmy chcieli), a jednocześnie świadomość, że warto podjąć jakieś zaangażowanie w parafii choćbyśmy pomogli raptem jednej osobie.
Parafianie podawali przykłady różnorodnych działań, które mogłyby być podejmowane w parafii. Czasem potrzebna jest pomoc prawna lub inna forma porady. Czasem pomocne może być po prostu wysłuchanie kogoś bez oceniania go, obietnica modlitwy za kogoś (by ta osoba wiedziała, ze komuś na niej zależy). Wartościowe byłyby regularne rozmowy z osobami samotnymi i starszymi, wizyty w domach seniora i w domach pomocy społecznej, pomoc bezdomnym, uzależnionym. Mówiono też o zorganizowaniu opieki nad dziećmi, także w formie świetlicy, o „przyjacielskiej pomocy młodych” skierowanej ku młodym (np. w nauce) itd. Jednakże wiele z tych pomysłów jest jakby zawieszona w powietrzu bez deklaracji osób gotowych na tego typu zaangażowanie. Jest to więc zadanie dla każdego czytającego to sprawozdanie, bo jeśli są w parafii osoby, które stwierdzają, że mogłyby się w coś takiego zaangażować, zachęcamy do skontaktowania się (meilem albo w kancelarii). To pozwoli powoli orientować się jakie mamy możliwości.
Znakiem nadziei jest, że parafianie obecni na spotkaniu deklarowali możliwość zrobienia czegoś dla innych, były to oferty przyniesienia słodkości do parafialnej kawiarenki, podjęcia się trudu korepetycji z matematyki dla dzieci (poziom podstawowy), podjęcia próby rozpoczęcia spotkań AA. Przy okazji stwierdzono, że w przypadku tego typu ofert (kierowanych nie tylko do osób głęboko wierzących i uczestniczących w życiu Kościoła) warto wywieszać banery ogłoszeniowe na ogrodzeniu zewnętrznym, a nie tylko w kościele. Warto też zadbać o współpracę w kwestiach charytatywnych z okolicznymi parafiami. Nie w każdej parafii musi zafunkcjonować oferta pomocy dla każdego typu osób potrzebujących, trzeba nawzajem się wspierać i koordynować działania.
Wielokrotnie podkreślano problem doprowadzenia do kontaktu między osobami chcącymi pomagać z osobami potrzebującymi pomocy (zestawienia listy potrzeb z listą ofert). Zastanawiano się nad swego rodzaju tablicą ogłoszeń lub skrzynką, albo nad wykorzystaniem parafialnej strony internetowej, aby taki kontakt umożliwić. Mówiono o utworzeniu zespołu osób (grupy odpowiedzialnych/koordynatorów), który pomógłby zorganizować właściwe formy pomocy – ktoś przyrównał to do roli diakonów w pierwotnym Kościele. Na spotkaniu Rady Synodalnej, jakie odbyło się po spotkaniu ogólnoparafialnym, stwierdzono, że dobrym punktem kontaktu byłaby też kancelaria parafialna (aby zachować zasady ochrony danych osobowych itp.). Można rzec, że jako wspólnota parafialna wciąż jesteśmy w trakcie przemyśliwania jak to dobrze robić i liczymy na dalsze pomysły i porady. Dobrze, że ten temat został podjęty, przed nami jeszcze długa droga.
Strategia wzmacniania zaangażowań charytatywnych
Jedną z zasad jest tu priorytetyzacja zajęć, czyli próba wybrania tych działań, które są w danym momencie najkonieczniejsze, a jednocześnie osiągalne zasobami jakie mamy. Jak to już wcześniej napisano, nie jesteśmy zbawicielami świata, trzeba robić to, co w danym momencie jest możliwe. Drugi element we wspomnianej strategii brzmi, że warto jak najmniej obciążać osoby już w coś w parafii zaangażowane, a jak najwięcej włączać osoby, dla których parafia do tej pory nie była miejscem zaangażowania. To wiąże się też z umiejętnością delegowania zadań, zauważania osób, które mają potrzebne umiejętności i mogłyby zrobić coś dobrego w parafii. W ten sposób dzielimy zadania według talentów. Kolejna sprawa to nastawienie na wyszukiwanie osób mających doświadczenie w organizacji pomocy (bo czasem są osoby chętne, tylko brak im lidera, kogoś, kto pomoże rozdzielić zadania). Pomoc może być systemowa i nie systemowa. Czasem potrzebna jest pomoc doraźna, a czasem długofalowa. Potrzeba rozeznania co i jak czynić, by na przykład nie rozpoczynać akcji pomocowych (na przykład z okazji świąt), których inicjatorzy mają potem problem ze znalezieniem osób potrzebujących i odpowiednim skierowaniem strumienia darów. Warto też zadbać o włączanie się w działania pomocowe organizacji, które zajmują się tym profesjonalnie, zamiast prób podejmowania samodzielnych działań w dziedzinach wymagających specjalistycznej wiedzy. Dobrze byłoby reaktywować Parafialny Zespół Caritas! Zwrócono uwagę na wartość angażowania emerytów, którzy dzięki działaniu na rzecz innych mogą doświadczać bycia naprawdę potrzebnymi, wartościowymi członkami wspólnoty. Jednocześnie zwrócono uwagę na wartość angażowania całych rodzin – z dziećmi i młodzieżą włącznie. Byłoby to też wartościowe w procesie przygotowywania dzieci do pierwszej komunii (zaangażowanie dzieci wraz z rodzicami na rzecz potrzebujących). W kwestii młodzieży należy uwzględnić, że młodzi chętniej angażują się tam, gdzie mogą doświadczać obecności i relacji z innymi młodymi. Ważne jest też, by przed młodzieżą stawiać konkretne zadania, by kierować do młodych jasne komunikaty co mogliby zrobić dzisiaj, a nie moralizować o byciu dobrym człowiekiem.